wiktor | Aromat/barwa:
słone orzeszki ziemne, nafta, lasonil (yeah!...), trochę skai i paleniska, zielone oliwki, groszek cukrowy (w łupinach), pokrzywy, i oczywiście mocne uderzenie wilgotnego, ledwo żarzącego się torfu - w podkładzie sok jabłkowy, ostrygi oraz całkiem niedojrzałe limonki
Smak/finish:
węgiel, soczysty dym, ananasy z puszki plus biały pieprz – apetyczna i dosadna kombinacja, w przewadze wytrawna, chociaż okraszona akcentami miodu, morskiej wody, szuflą soli... składowe tej palety świetnie się przenikają, a całość okazuje się doskonale pijalna przy swych ponad 60%, sherry zapewnia tu odpowiednią głębię i niweluje dominację akcentów drzewnych, udanie współgrając z torfowymi – istna orgia fenoli!... a jednak obcowanie z tą organiczno-pierwotną whisky z Islay nie zniechęca prymitywizmem - finisz nadspodziewanie długi, słodko-dymny, z torfem, maślanymi herbatnikami, oraz lekkimi nutami dębowymi… dopiero pod sam koniec powracają akcenty fistaszków i soli
Uwagi:
przypomina mi się historia z Arran, której limitowane wypusty „no age” bywały arcyciekawe, by potem... – miejmy nadzieję że Kilchoman nie pójdzie w jej ślady za parę lat
Ocena: |