czyli 'niewiele pamiętam ale...' - port ellen
Anonymous - Pią Lip 22, 2005 9:27 am Temat postu: port ellen witam
wczoraj miałem okazję skosztować whisky doskonałej. była to port ellen 1982 provenance 18yo sherry casc. jej smak i aromat, to jakby połączenie mortlach'a16f&f oraz lagavulin'a16. wszystko jakby zlane do jednej beczki i pozostawione na parę lat celem wspólnego przeniknięcia się. efekt piorunujący! idealna harmonia. perfekcyjne zgranie słodyczy sherry i jodowego obłędu islay. gęsta, oleista, rozpływa się po całym ciele i finiszuje do rana. coś wspaniałego.
kto miał przyjemność ją pić, ten wie o czym mowa. kto nie miał tej okazji - gorąco polecam. w razie ewentualnego rozczarowanie zwracam koszt zakupu;) (podobno coś ok 118euro)
pozdrawiam
michał
Wiktor - Nie Lip 24, 2005 4:34 pm
taaak... i ten swąd krochmalu dobywający się z mrocznego wnętrza pralni chemicznej
Krzysiek - Wto Lip 26, 2005 8:44 pm
Całkowicie się zgadzam! W tej chwili jest to mój osobisty nr 1. Niesamowity zapach, nigdy wcześniej nie piłem whisky o tak złożonym i przyjemnym zapachu. Co najważniejsze, smak równie wspaniały; bardzo długi i przyjemny finisz. Przebiła wszystkie Ardbegi, jakie miałem okazję pić, a fanem Ardbega jestem od moich pierwszych kontaktów z whisky . Czekam tylko na Ardbega 1991 JWWW The Cross Hill - niedługo będzie okazja spróbować . Może jemu uda się strącić tego Port Ellen'a z pierwszej pozycji?
A krochmalu to ja tam nie czułem Wiktor musiał być pijany, Rosomak pewnie też
Anonymous - Śro Lip 27, 2005 9:01 am
Krzysiek napisał/a: | Wiktor musiał być pijany |
jako naczelnik bow, musi być pijany.
takie zajęcie.
co robić;)
rosomak - Śro Lip 27, 2005 8:46 pm Temat postu: nikt pijany nie byl Protestuje! Jako prawdziwi koneserzey niczego nie pijemy - jedynie wachamy. Wszelkie sugestie jakobysmy bywali pijani podczas czy nawet po degustacji moze zdementowac nasz dobry znajomy pan Kazio - wlasciciel pobliskiego monopola
Rajmund - Śro Lip 27, 2005 9:38 pm
A swoją drogą, to przypomina mi się moja pierwsza w życiu wizyta w destylarni whisky. Było to parę lat temu, na Islay, w Lagavulin. Żadne tam zwiedzanie z przewodnikiem. Po prostu wtargnęliśmy do hali alembików podczas pracy... I tam siedzieli dwaj Master Distillers (ogromne chłopy, z ogromnymi czerwonymi nochami...) i wdychali... A w powietrzu zawartość alkoholu sięgała 99%. Jezu, jak oni uwaleni byli! No, ale taka praca...
Pozdrawiam,
Rajmund
Wiktor - Nie Lip 31, 2005 11:35 am
prawdę mówiąc właśnie dzięki whisky wyszedłem z pierwszej fazy alkoholizmu
która polegała na piciu mocnych dobrych trunków w niemałych ilościach ze sporą częstotliwością... pasja odkrywcy
czasami mam jednak nawroty tej choroby
Pawcio - Nie Lip 31, 2005 9:39 pm
Wiktor napisał/a: | prawdę mówiąc właśnie dzięki whisky wyszedłem z pierwszej fazy alkoholizmu
która polegała na piciu mocnych dobrych trunków w niemałych ilościach ze sporą częstotliwością... pasja odkrywcy
czasami mam jednak nawroty tej choroby |
No co ty , Ty też??
Anonymous - Pon Sie 01, 2005 1:37 pm
Wiktor napisał/a: | która polegała na piciu mocnych dobrych trunków w niemałych ilościach ze sporą częstotliwością |
o!
i jak z tego wyszedłeś?
ps.:
to nie o mnie chodzi. (kolega pytał)
Wiktor - Nie Sie 07, 2005 10:03 pm
szczerze?...
zabrakło nieodkrytych dobrych trunków do spróbowania (tych o charakterze ilościowym)
pozostało zatem zabrać się za coś, co ex definitio wymaga powściągliwości przy napełnianiu kieliszka...
|
|
|