| | Gdzieś w drodze na Ben Nevis pewnego ponurego poranka, jeszcze pełen nadziei, że lada moment się przejaśni i zza chmur wyjdzie słońce.
| | | | W pewnym punkcie szlaku na szczyt Ben Nevis ścieżkę przecina spływający ze stoku strumień górski.
|
|
| | Tak wyglądała w tym roku zupełnie bezśnieżna zima. Widok w głąb doliny Glen Nevis ze ścieżki wiodącej na szczyt Ben Nevis.
| | | | Dollina Glen Nevis, rzeka Nevis - i promień słońca niosący nadzieję na lepszą pogodę przed dotarciem na szczyt.
|
|
| | Spływający ze zbocza Ben Nevis rwący potok. I para owieczek, na których nic nie robi wrażenia.
| | | | Tak wygląda zbocze Ben Nevis w pochmurny deszcz, przy wzmagającym się deszczu. Wszędzie pełno wody...
|
|
| | Destylarnia Glenlochy zamieniona została w pensjonat.
| | | | Glenlochy od strony dziedzińca.
|
|
| | Destylarnia Ben Nevis. Na zdjęciu kadź zacierna w destylarni.
| | | | Kadzie fermentacyjne w Ben Nevis. Te dwie z sosny oregońskiej wstawiono stosunkowo niedawno. Większość pozostałych zrobiona jest ze stali nierdzewnej.
|
|
| | Spirit safe w destylarni Ben Nevis.
| | | | Hala alembików w destylarni Ben Nevis.
|
|
| | Hala alembików w Ben Nevis raz jeszcze.
| | | | Wystawiona w gablocie w Visitor Centre w Ben Nevis butelka jedynej w swoim rodzaju single blended whisky - whisky mieszanej, której składniki (i zbożowa i słodowa) powstały w tej samej destylarni). Oto Dew of Ben Nevis 40YO Single Blended.
|
|
| | Wracając do mojego pensjonatu na nocleg, przechodziłem raz jeszcze obok byłej destylarni Glenlochy.
| | | | Destylarnia Glenlochy w całej (wieczornej) okazałości, razem z magazynami celnymi.
|
|
| | Oban. Te dachy i komin po prawej stronie, to destylarnia Oban. No i widok na zatokÄ™ i wyspy.
| | | | Raz jeszcze dachy magazynów celnych Oban i widok w głąb zatoki.
|
|
| | Stara, ponad stuletnia butelka whisky Oban obok współczesnej, znanej wszystkim doskonale butelki Oban 14YO.
| | | | Wnętrze Visitor Centre w destylarni Oban. Bardzo typowe dla destylarni należących do koncernu Diageo. No i właściwie wszystko, co dane mi było zobaczyć. Podczas mojego pobytu w Oban destylarnia była nieczynna dla zwiedzających.
|
|
| | Widok na zatokę, wieżę McCaig's Tower, oraz zagubioną gdzieś wśród budynków destylarnię.
| | | | Port w Oban wieczorem.
|
|
| | W zatoce w Oban zimowały w tym roku łabędzie.
| | | | Widok na destylarniÄ™ Oban wieczorem.
|
|
| | A to mój ulubiony pub, położony tuż nad zatoką. Co za klimat gdy tam się wejdzie w zimie, poza sezonem turystycznym, i znajdzie się wśród niesamowitych czasem tubylców...
| | | | Widok z wieży McCaig's Tower na zatokę w piękny, słoneczny poranek.
|
|
| | Wnętrze słynnej McCaig's Tower.
| | | | Szerszy widok z wieży McCaig's Tower na zatokę i wyspy.
|
|
| | Oban z góry raz jeszcze.
| | | | Widok na zatokę w Oban przez jedno z okien wieży McCaig's Tower.
|
|
| | I jeszcze raz McCaig's Tower od wewnÄ…trz.
| | | | Podczas odpływu to i nawet przysnąć można obok własnej łodzi...
|
|
| | Wnętrze sklepu z whisky w Oban. Zwracam uwagę na pięć beczek, z których nalewana jest whisky do butelek na miejscu. Bywa też nalewana do kieliszków wielkości naparstka - do degustacji przez potencjalnych klientów.
| | | | Zatoka w Oban późnym wieczorem. Na wprost, w głębi zdjęcia, znajduje się nabrzeże promowe. Za moimi plecami - swojski pub The Oban Inn.
|
|
| | Taki widok uchwyciłem z okna autobusu, który wiózł mnie z Oban do Lochgilphead, skąd miałem się dalej udać do Kennacraig i promem na Islay.
| | | | Niewiarygodny wręcz klimat późnogierkowski pewnego baru w Lochgilphead. Ogromna kawa i jeszcze większa muffinka postawiły mnie naprawdę na nogi w ten chłodny poranek, gdy do zabicia miałem prawie dwie godziny, a pubów jeszcze nie otwarto.
|
|
| | Klilmatyczny widoczek w Lochgilphead. Widok w stronę Kintyre (to ten ląd w głębi), gdzie za chwil parę będę wsiadał na prom na Islay.
| | | | Samotna żagłowka widziana z promu płynącego w stronę Port Ellen na Islay.
|
|
| | Destylarnia i słodownia Port Ellen widziana z promu zbliżającego się do nabrzeża portowego w Port Ellen.
| | | | Skały okalające zatokę Lagavulin. W głębi widać zarys ruin zamku Dunyvaig.
|
|
| | Słońce kładzie się już nisko, dni są bardzo krótkie w zimie. Lagavulin w całej okazałości tuż przed zachodem słońca.
| | | | Pagody Lagavulin widziane na tle zachodzącego słońca.
|
|
| | Gdzieś po drodze z Lagavulin do Port Ellen. Trzeba się spieszyć na jakiś "pint of bitter" w pubie Ardview Inn w Port Ellen.
| | | | Główna (i jedyna) ulica w Port Ellen. Po lewej stronie, z samochodem zaparkowanym przed drzwiami - niesamowity wręcz pub Ardview Inn.
|
|
| | Poranny widok na ruiny zamczyska Dunyvaig Castle z pomostu wchodzącego w zatokę Lagavulin Bay, na tyłach destylarni Lagavulin.
| | | | Błotnista droga wiodła z Ardbeg do Airigh Nam Beist i dalej do Loch Uigeadail, skąd czerpana jest woda do produkcji whisky Ardbeg.
|
|
| | Nasączona torfem woda wypływa wartko z jeziora Airigh Nam Beist. Tworzący się właśnie potok dotrze do znajdującej się nieopodal destylarni Ardbeg.
| | | | Wody Airigh Nam Beist podmywają torfowe podłoże. To stąd właśnie w dużej mierze bierze się torfowość Ardbeg.
|
|
| | Airigh Nam Beist otoczone jest niewysokimi wzgórzami, wśród których gdzieś tam we mgle znajduje się Loch Uigeadail. Nie było mi jednak dane doń dotrzeć tym razem. Pogoda groziła totalnym załamaniem w każdej chwili. Nie pomogła nawet osoba towarzyszącego mi w tej pieszej wyprawie byłego menadżera Ardbeg, Stuarta Thomsona.
| | | | Pożegnawszy się ze Stuartem Thomsonem, udałem się w stronę Kildalton. Nawet ryzykując poważne przemoczenie. Okazało się, że na drodze między Ardbeg a Kildalton łatwiej spotkać owce niż ludzi.
|
|
| | Ze starych słupków przydrożnych dowiadywałem się raz po raz jak daleko mam do Port Ellen (w milach). Zakładając energiczny marsz z szybkością 3 mil na godzinę, mogłem sobie obliczyć jak bardzo zmoknę gdy ze zbierających się chmur wreszcie lunie deszcz.
| | | | Tuż przed Kildalton zauważyłem na polu całkiem pokaźne stadko dorodnych jeleni. Na zdjęciu znajduje się tylko jego część. Później okazało się, że spotkam je raz jeszcze, dosłownie o kilka metrów. Ale wtedy będzie już padał rzęsisty deszcz, a mój aparat będzie schowany głęboko pod całą masę nieprzemakalnych warstw...
|
|
| | Wewnątrz kaplicy w Kildalton znajdują się średniowieczne płyty nagrobne. Przez całe stulecia opierały się one działaniu deszczu - takiego, jak właśnie zaczął padać w okolicy.
| | | | Gdy na chwilę wyszło nieśmiałe słońce, nad Kildalton pojawiła się cudowna tęcza. Niestety, niedługo dane mi było cieszyć się widokiem i słońca i tęczy.
|
|
| | Ta sama tęcza nad kaplicą w Kildalton. Jak niedługo się przekonałem, zbyt daleko od Port Ellen żeby dotrzeć pod dach zanim przemoknę do suchej nitki.
| | | | Poranek mojego ostatniego dnia w Szkocji, ostatniego dnia na Islay. Jak na ironię, wstało piękne słońce, a po niebie błąkały się tylko pojedyncze, radosne chmurki. Zdjęcie zrobiłem około godz. 10.00. O 15.00 miałem prom na stały ląd i autobus do Glasgow. Wszystkie kolejne zdjęcia zrobione zostały w ciągu tych kilku godzin. Na zdjęciu promienie wschodzącego słońca po raz pierwszy tego dnia padają na magazyn celny Laphroaig.
|
|
| | W oczekiwaniu na obiecane mi oprowadzenie po destylarni, obiegłem niemal dookoła zatokę, nad którą przycupnęła Laphroaig.
| | | | W okolicy da się znaleźć taką perspektywę, z której cała Laphroaig to tylko komin, parę dachów i dwie pagody wystające ponad nadbrzeżne skały. A słońce ciągle świeci. Jakby nie mogło tak poprzedniego dnia. I poprzedniego...
|
|
| | Wreszcie trafiłem do obszernego i cieplutko urządzonego salonu lafrojgowskiego Visitor Centre. W upakowanych na regale i ułożonych pod oknem księgach znajdują się dane wszystkich Friends of Laphroaig.
| | | | Podobnie jak w wielu innych destylarniach, i tutaj ustawiono kilka beczek jako rekompensatę za brak możliwości zwiedzania magazynów celnych. Zwracam uwagę na znajdujące się w głębi kadru chorągiewki. Są one zatykane na owych słynnych stopach kwadratowych ziemi, które w dzierżawę otrzymuje każdy Friend of Laphroaig. Wystarczy przyjechać osobiście, umówić się z obsługą Visitor Centre, wziąć w garść flagę swojego kraju i wetknąć ją we wskazane miejsce.
|
|
| | Kolejny stały element programu niemal każdej destylarni - łopatka do kopania torfu. W Laphroaig jednak jej obecność nie jest tak znowu bezzasadna. Tutaj naprawdę w dalszym ciągu słoduje się przynajmniej część jęczmienia wykorzystywanego do produkcji whisky.
| | | | Kiełkujący jęczmień trzeba od czasu do czasu przerzucić żeby się nie zaparzył. Tutaj robi się to za pomocą takiego oto urządzenia mechanicznego.
|
|
| | Kiełkujący jęczmień jest już prawie gotowy do suszenia. Prawda, że łapska mi przemarzły trochę podczas tego biegania po klifach okalających zatokę...?
| | | | Cisza i spokój, jęczmień kiełkuje. A zwiedzających? W sumie było nas tego dnia trzech, w tym dwóch szpiegów z destylarni Macmyra w Szwecji. Przyjechali zorientować się po cichu jak zabrać się do samodzielnej produkcji słodu u siebie.
|
|
| | Zbliżenie na kiełkujący jęczmień.
| | | | A tak wygląda podłoga w suszarni słodu, tuż pod jedną z pagód. Przez te szapry przesącza się dym ze znajdującego się poniżej paleniska, w którym palone jest torfem.
|
|
| | Rzut oka w górę. Tak od wewnątrz wygląda jedna z pagód w Laphroaig.
| | | | Otwarty i czasowo wygaszony piec torfowy w suszarni słodu w Laphroaig.
|
|
| | Po obejrzeniu słodowni wyszliśmy na zlany słońcem brzeg zatoki. Co jeszcze chcemy zobaczyć? Naturalnie alembiki, please...
| | | | Rząd alembików w Laphroaig. Podczas mojej wizyty destylarnia pracowała "na pół gwizka", dość leniwie.
|
|
| | Przy "spirit safe" znajdują się wspomniani wcześniej moi nowi szwedzcy znajomi z Mackmyra, oraz nasza urocza przewodniczka.
| | | | Dowód na to, że w Laphroaig odbywała się wówczas destylacja, oraz na to jednocześnie, że oprowadzjąca nas przewodniczka była pierwszej urody.
|
|
| | Jeszcze jeden rzut oka na alembiki w Laphroaig. Tym razem z innej nieco perspektywy.
| | | | Na dziedzińcu Laphroaig, jak w większości pozostałych destylarni, znajdowała się ogromna liczba beczek czekających na napełnienie świeżym destylatem.
|
|
| | Tutaj widać, że naprawdę wizyta ta odbyła się w zimie. Mimo iż była to zima łagodna - podobnie jak w Polsce - poprzedniej nocy w Laphroaig najwyraźniej odnotowano lekki mróz, który ściął wodę na stojących na dziedzińcu beczkach.
| | | | Szpieg z Mackmyra powąchuje sobie świeży destylat. Do degustacji dostaliśmy do wyboru cztery wersje whisky - 10yo, 10yo cask strength, 15yo oraz Quarter Cask.
|
|
| | Oprócz możliwości zatknięcia flagi swojego kraju na "wydzierżawionej" stopie kwadratowej torfowej ziemi, każdy Friend of Laphroaig otrzymuje certyfikat, oraz dywidendę w postaci miniaturki whisky Laphroaig 10yo.
| | | | Ostatni rzut oka na jeden z budynków Laphroaig. W nim właśnie znajdują się podłogi do słodowania i suszarnia.
|
|
| | Wraz z dwoma szwedzkimi szpiegami dotarłem wkrótce (ich samochodem) do Ardbeg. Tutaj - moi nowi znajomi w ardbegowym Visitor Centre i Old Kiln Cafe.
| | | | Restauracja Old Kiln Cafe oraz ardbegowskie Visitor Centre znajdują się w tym samym pomieszczeniu, tak gdzie niegdyś odbywało się słodowanie i suszenie jęczmienia.
|
|
| | Tutaj też było tylko trzech zwiedzających. Ale już nie upieraliśmy się żeby nas oprowadzano po destylarni. Wstarczył nam hojny poczęstunek. Do wyboru były: 10yo, Airigh Nam Beist, Loch Uigeadail oraz Still Young.
| | | | Wichury, które dały nam się we znaki ubiegłej zimy w Polsce, dokuczyły też w Szkocji. W Ardbeg nawet dość boleśnie, jak widać.
|
|
| | To zdjęcie robię z nabrzeża, do którego niegdyś przybijały parowce z transportem węgla, jęczmienia, oraz które zabierały stąd whisky. Teraz sprawę załatwia transport drogowy i ogromne promy przybijające do Port Ellen i Port Askaig.
| | | | Ardbeg od strony nabrzeża raz jeszcze. Pogoda strasznie mi dokuczyła również tym, że tak cudownie się poprawiła na parę godzin przed moim wyjazdem ze Szkocji. Toż to czyste okrucieństwo...
|
|
| | Na dziedzińcu Ardbeg też zamarzła woda stojąca na beczkach. Ten biały budyneczek po prawej stronie to dom menadżera. Ta trawa między nim a beczkami, to moje najbardziej ulubione pole namiotowe na świecie. Tutaj już wielokrotnie stał mój namiot...
| | | | The Twin Pagodas of Ardbeg ;-) Pod tym dachem znajduje siÄ™ Visitor Centre i Old Kiln Cafe.
|
|
| | Słońce jest coraz niżej mimo, że to dopiero godz. 14.00. Na jednym z budynków Ardbeg kładą się cienie pagód.
| | | | Zerwany dach jednej z pagód w Ardbeg raz jeszcze. Jak mnie zapewniała Jackie Thomson, planowane jest odrestaurowanie tego dachu. Być może w chwili gdy te słowa są pisane, w Ardbeg mają lśniącą nowością pagodę...?
|
|
| | Samotna budka telefoniczna - jeden z najbardziej charakterystycznych elementów szkockiego krajobrazu. Ta droga z lewej prowadzi do Port Ellen. Gdzie prowadzi ta druga - nie mam pojęcia.
| | | | Widok na Ardbeg od strony drogi wiodącej już do Port Ellen. Muszę przecież zdążyć na prom. Ani on, ani potem samolot w Glasgow nie będą na mnie czekać. W tle widać zarys półwyspu Kintyre. Na jego południowym krańcu (daleko na prawo od kadru) znajduje się Campbeltown. Daleko w tle widać jakiś górzysty ląd. tym razem sprawdziłem dokładnie. To wyspa Arran.
|
|
| | Wnętrze Ardview Inn, mojego ukochanego pubu w Port Ellen. Tutaj zawarłem niejedną suto zakrapianą znajomość z miejscową śmietanką. Dobrze, że mieszkałem dwa domy dalej i trafić z powrotem było nietrudno. Ale gdzie kto widział taką ofertę whisky...?
| | | | Tutaj chyba nie jest potrzebny żaden komentarz. Jak w raju - drogowskazy pokazują którędy do destylarni. Za moimi plecami nabrzeże portowe, do którego właśnie dobija mój prom. To jest ostatnia chwila na świętej ziemi...
|
|
| | Na dwie chwile przed wejściem na pokład promu, ostatni rzut oka na Port Ellen. Jak widać, słodownia pracuje pełną parą.
| | | | Ten ląd, za którym zachodzi słońce, to właśnie Islay. Tak sobie stałem na pokładzie promu i wzdychałem na przemian z pstrykaniem zdjęć. Przynajmniej pożegnała mnie zjawiskowym zachodem słońca. Kochana Islay ;-)
|
|
| | No i zaszło słońce, i prawie już Islay nie widać... Smutno...
| |
|