wiktor | Aromat/barwa:
określeniem, które jako pierwsze przychodzi do głowy jest "spokój": jakże stonowany, jakże głęboki, ale i wymagający, aromat! czernina, rodzynki w wytrawnym rumie, stara, mocno wytrawiona skóra (portfele, wytarte wojskowe pasy), miał węglowy, wędzone śliwki - paradoksalnie, pomimo ewidentnego wpływu sherry na zapach, wyczuwalna jest głęboka oceaniczność, sól, ozon, muszle... duszone borówki-brusznice, tłuczony czarny pieprz, echa lukrecji (!), posypka czekoladowa, wygotowane truskawki, wrzośce, kosodrzewina - spod spodu sączą się niepokojące, nietuzinkowe wonie medyczne...
Smak/finish:
zaskakująco mocne uderzenie kawy, węgla, soli, suszu owocowego - ciemna sherry w natarciu, wytrawna, "zamszowa", chwilami popiołowa - a także morskość, która ma coś w sobie i z Tobermory, i z Bunnahabhain pochodzących z takich właśnie beczek... podbudowę smaku stanowi natomiast tropikalna owocowość, choć te owoce są już mocno przejrzałe, wręcz na skraju skiśnięcia - smak dość szybko ewoluuje ku tonom bardziej wytrawnym, przyprawowym (gałka muszkatołowa, zwietrzały pieprz), a w pięknym finiszu niespodziewanie pojawiają się posmaki wiekowego, ciemnego rumu oraz lukrecji (nie napisałem, że przypomina Bunnahabhain?) i - chyba po raz pierwszy - wyczuwalne jest stare, cierpliwe drewno... powracają także nuty popielne, węglowe, wystudzony kompot z suszu, cygaretki
Uwagi:
whisky zdecydowanie daleka od spektakularności, ale jakże niedzisiejsza, wyrafinowana, kontemplacyjna
Ocena:          |