bestofwhisky.pl Strona Główna bestofwhisky.pl
Forum koneserów i pasjonatów | Hejtujemy od 2005 roku

FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj

Poprzedni temat «» Następny temat
trochę o pieniądzach
Autor Wiadomość
Wiktor 
God of Hate
koordynator BOW


Ulubiona whisky: sobotnia
Dołączył: 27 Cze 2005
Posty: 4806
Skąd: Szczecin
Wysłany: Wto Paź 03, 2017 4:36 pm   trochę o pieniądzach

BOW a sprawa finansowa, czyli dlaczego jeden kolega przyniósł na spotkanie tańszą butelkę niż drugi, a jeszcze inny ma zapłacić składkę na whisky w wysokości X?


Ponieważ docierają pogłoski, jakoby podobne rozważania bywały ostatnio (a może nie tylko ostatnio?) przedmiotem dyskusji, narad, debat czy wręcz polemik albo kontestacji ;) chciałbym przedstawić mój osobisty pogląd na ten temat. Zaznaczam, że jakkolwiek ma on, niekiedy, dość znaczne ;) praktyczne przełożenie na organizację niektórych spotkań pod patronatem BOW, to w żadnym razie nie jest „głosem BOW”, ani jeśli chodzi o ścisłą redakcję portalu, ani administrację Forum.


Dlaczego butelka, dlaczego składka?

Aby dobrze zrozumieć obecną sytuację i częściowo też powody, dla których w przypadku przynajmniej niektórych spotkań nadchodzą zmiany w zakresie metod ich finansowania i tworzenia odpowiedniego whisky-menu (tematycznie oraz jakościowo), powinniśmy cofnąć się do czasów, kiedy organizowano pierwsze Spotkania Przy Whisky – najpierw bez żadnego udziału BOW, a potem przy naszym jakimś-tam wsparciu.
Otóż, były to czasy pionierskie, piękne, nawet romantyczne ;) Whisky słodowa była dla wielu z nas (w tym piszącego te słowa) dużego kalibru novum, odkrytą dopiero co ziemią obiecaną, niezbadanym jeszcze terytorium, a zarazem czymś całkowicie niszowym, traktowanym wyłącznie hobbystycznie. Także dzięki temu, że pozostawała whisky dobrem niedrogim, a z pewnością dobrem o wiele tańszym, niż obecnie – i to zarówno w cyfrach bezwzględnych, jak i w relacji do wielu innych, konkurencyjnych rozrywek. Wymagania jej stawiane były, jak to u młodych adeptów, stosunkowo niewielkie, aspiracje degustujących – podobne, jednak przede wszystkim: bardzo powszechne i zbliżone u wszystkich. Trudno jest się więc dziwić, że idea wspólnego, składkowego dokonywania zakupów butelek whisky narodziła się jako pierwsza. Nietrudno było bowiem wybrać – i zakupić - tak odpowiadające wszystkim (skoro właściwie wszyscy byli podobnie początkujący) i nikomu jeszcze nieznane edycje whisky, jak i ówczesny poziom cenowy tych butelek „powszechnie akceptowalnym” był. Ba, zdarzały się akcje totalnie improwizowane i nikt nie narzekał na menu – coś nie do pomyślenia dziś, prawda?
Whiskowa młodość, jak to z młodością bywa, nie trwała jednak wiecznie. Rosła powoli nasza świadomość, rosły też apetyty i wymagania. A także, niestety, rosły ceny whisky. Tej whisky w szczególności, której ciągle byliśmy cholernie ciekawi, którą chcieliśmy się cieszyć, którą chcieliśmy nadal odkrywać. Rosła więc i kwota składki na zakup whisky spotkaniowych, osiągając w końcu wielokrotność (!) pierwotnej stawki. Co jednak ważniejsze, wraz z owym rozwojem świadomości stało się też zupełnie jasne, że świat whisky nie jest już tak prosty, jak na początku, że stopień zaangażowania, ambicje, potrzeby i możliwości różnych osób z grona „około-whiskowego” niekoniecznie pozostają ciągle na tym samym etapie. Że, organizacyjnie, istnieje potrzeba pójścia krok dalej. Krok – a właściwie sus. Dlatego uznaliśmy, że dotychczasowe wzorce zakupowe i utarte sposoby postępowania wypada dostosować do nowych realiów.
Wioski były następujące:
1) wspólny budżet oznaczałby konieczność jego dalszego i nieustannego podnoszenia, aby nadążyć za rozwojem whiskowym uczestników oraz coraz bardziej wariującym rynkiem,
2) istnieją pewne minimalne ilości wersji whisky, które powinny zawsze składać się na menu jednego wspólnego „posiedzenia” - a zatem, przy obiektywnie ograniczonym budżecie, podnoszenie jakości whisky kosztem ograniczania ilości butelek na stole jest nie do zaakceptowania – nie tylko w wymiarze czysto „biesiadnym”, ale i praktycznym (sześć butelek do spróbowania po przejechaniu na spotkanie połowy kraju spotykało się z raczej niewielkim entuzjazmem)
3) whiskowe gusta i preferencje zakupowe różnych osób poszły już w na tyle różne strony, że nie sposób właściwie zgromadzić menu, zadowalające wszystkich, albo nawet zdecydowaną większość – dlaczego zresztą ktokolwiek miałby być na tym polu pokrzywdzony, skoro opłacił identyczną składkę?
4) nieuniknione jest pojawianie się na spotkaniach osób nowych, o zdecydowanie mniejszym stopniu doświadczenia, które powinny dostawać szczególną szansę zindywidualizowania swoich zakupów,
5) ceny whisky różnego typu różnią się już na tyle, że ponoszenie radykalnie większych kosztów indywidualnych preferencji (np. b. drogie Islay albo edycje ex dark sherry casks) powinno stać się sprawą indywidualnej decyzji każdego uczestnika,
6) w związku z punktem poprzednim (ale nie tylko) nie powinno się blokować nikomu możliwości większej indywidualnej partycypacji finansowej w przygotowywaniu menu wspólnych spotkań - jednak proste wkładanie „więcej $ do wspólnej puli zakupowej” nie będzie z pewnością rozwiązaniem sprawiedliwym
7) BOW ma swoją „krzewicielską” misję do spełnienia, w związku z czym jego udział w przygotowaniach, oraz partycypacja finansowa może, a nawet powinna ;) być odpowiednio większa - jednak niekoniecznie powinno wprowadzać się we wszystkie szczegóły finansowe innych uczestników spotkań (z wiadomych powodów)

Na podstawie tych właśnie wniosków zapadła – lata temu - decyzja o generalnym przejściu na system zakupowy „per butelka”, a nie „per składka”, dający znacznie więcej elastyczności: tak w doborze butelek indywidualnie odpowiadających (i dających możliwie pełną satysfakcję) uczestnikom, jak i wydatkowanych przez nich na ten cel kwot. Nie wspominając o fakcie, iż od tej pory każdy mógł poczuć się (przecież słusznie!) panem „własnej butelki”, mogąc decydować o pospotkaniowych pozostałościach wedle własnego sumienia ;) Nikt nie czuł się już „przymuszany” do wspólnych zakupów whisky wedle niego zbyt miernych, albo przeciwnie – zbyt trudnych w odbiorze (tak, tak) i niepotrzebnie, „nieskutecznie” drogich. Ani do powtórek czegoś, co już akurat znał.


Kiedy butelka, kiedy składka?


Stan „po zmianach” utrzymywaliśmy (chyba z sukcesami) do tej pory. Uczestnicy spotkań mieli – i nadal mają – niemal pełną ;) dowolność w zakupach. Niedawno zakończone, jesienne spotkanie najlepszym dowodem: pomimo zasadniczej „owocowej” tematyki pojawiły się butelki zróżnicowane profilowo, choć niekoniecznie o takiej samej wartości monetarnej ;) Czy było to rozwiązanie niesprawiedliwe dla kogokolwiek? Nie sądzę. Czy było to rozwiązanie skuteczne, gwarantujące ogólną satysfakcję z degustacji, a spotkanie można określić jako w pełni udane (poza niektórymi posiłkami)? Opinie uczestników póki co dają podstawy by sądzić, że tak ;)
Nie ma więc powodu, by z tego systemu na dziś rezygnować – chyba, że zaistnieją jakieś obiektywne okoliczności i dla szczególnych przypadków.
I takie okoliczności ostatnimi czasy zaistniały, w zakresie spotkania tzw. Xmasowego, czyli degustacji *specjalnej* (przypominam, że nie wynika ona z normalnego kalendarza spotkaniowego BOW, opartego o tradycję zapoczątkowaną przez Rajmunda czyli cykl „wiosna-jesień”). Xmas z definicji miało i ma być spotkaniem takim, na którym realizujemy bardzo indywidualne projekty butelkowe, nie wpisujące się w z góry ustaloną tematykę spotkań cyklicznych, ani w żaden sposób narzucone górne granice finansowe (dolne wynikają z realiów jakościowych). Szukamy tedy wrażeń jeszcze bardziej niezwykłych (dla siebie), butelek jeszcze bardziej wytęsknionych, lecz pieniężnie ryzykujemy też więcej – aby mieć szansę na więcej.
Takie podejście może zaowocować udanym spotkaniem „kilku osób” wyłącznie w sytuacji, gdy dotyczy wszystkich jego potencjalnych uczestników. Podejście „moja butelka warta jest więcej niż twoja” jest nie tylko w tym kontekście absurdalne, wynikające z ewidentnego niezrozumienia całej idei xmasowej, ale powinno prowadzić do jedynego słusznego wniosku: w takim razie dlaczego nie wypiję mojej „drogiej” butelki wyłącznie sam ze sobą?
Wydaje się jednak, że przez ostatnie lata sprawy toczyły się całkiem gładko i przynajmniej w miarę szczęśliwie. Xmasy obfitowały w butelki dobre i znakomite, a zarazem nikt nie zgłaszał uwag czy wątpliwości finansowych. Pełna sielanka ;)
Jednakowoż, od dwóch edycji zarysowały się na tej stabilnej konstrukcji dość poważne pęknięcia. Mianowicie: nie wszyscy z uczestników – a zwłaszcza ci, pamiętający większość wcześniejszych Xmasów – byli w pełni zadowoleni z poziomu whisky. Było świetnie, jasne, ale zaczęło jakby brakować whisky faktycznie zjawiskowych, takich do zapamiętania „na lata”. Whisky na przysłowiowe „dziesięć”. Czy był to proces będący efektem zmęczenia materiału i pewnego pozytywnego zblazowania, czy ciągle rosnących wymagań, czy może faktu, że określona grupa whisky stała się po prostu cenowo nieosiągalna dla (niemal) nikogo indywidualnie? Zapewne wszystko po trochu. Ale o ile pierwsze dwie przesłanki są dosyć dyskusyjne, tak z trzecią dyskutować się nie da: raptowny wzrost cen starej, najbardziej obiecującej whisky jest faktem, którego nie sposób pominąć w kalkulacjach i planach realizacji whiskowych ambicji. Bo że ambicje są nadal, to pewne tak samo jak to, że ciągle rosną – i dotyczą chyba wszystkich uczesnitków Xmasowych imprez? ;)
W tym aspekcie historia zatoczyła koło. Wróciliśmy, jak się zdaje, do prapoczątków, kiedy wspólnie szukaliśmy podobnych whisky. I wydaje się, że teraz także poszukujemy dość podobnych wrażeń, na zbliżonych poziomach i w bardzo pokrewnych rejonach. Tyle, że teraz są to rejony bardzo wysoko położone – i bardzo, ale to bardzo kosztowne.
Dlatego w roku bieżącym, po ogarnięciu listy butelek zgłoszonych indywidualnie przez uczestników w tzw. pierwszym rzucie uznaliśmy, że w naszym obowiązku jest zadbać o to, by grudniowa degustacja okazała się *ponownie* w pełni satysfakcjonująca dla wszystkich, a zwłaszcza by nie zabrakło na niej butelek-potworów, butelek naprawdę przełomowych, totalnych, wiekopomnych, taa-daam ;) W szczególności, że dotarły do nas liczne głosy z przesłaniem zawierającym się w haśle „mniej, a lepiej”. Jedynym rozwiązaniem bolączki finansowej, związanych z podobnie ambitnym celem – w końcu, powtórzę, zakup takich butelek przekracza w praktyce możliwości każdego z nas z osobna – zdecydowaliśmy się na wprowadzenie składki kwotowej dla osób, które albo ciągle swojej butelki nie kupiły/zaproponowały, albo dla tych, które zrobiły to po określonym terminie. Wysokość składki została ustalona na poziomie korespondującym z kwotami wydatkowanymi przez pozostałe osoby na indywidualne zakupy (co nie znaczy tożsamym), a przede wszystkim w odniesieniu do „średniej” wartości butelek z poprzednich spotkań Xmas, oraz bieżących cen rynkowych. Uważam, że incydentalne odnoszenie tej kwoty do poziomu cen przy których ktoś „nabywał swoją butelkę” przed rokiem, czy nawet pół roku temu, oraz ogólnie do tego, ile ktoś „faktycznie wydatkował” *jednorazowo* na ten cel (bo np. miał akurat okazyjną możliwość zakupu) jest stawianiem sprawy w sposób jednocześnie nierzetelny i niesprawiedliwy. Zwłaszcza, że nie przypominam sobie ani jednego (!) takiego przypadku w historii, by ktoś w trakcie degustacji zrezygnował z dalszego w niej udziału, wskutek nabrania przeświadczenia, że niektóre butelki na stole z całą pewnością kosztowały ich właścicieli więcej, niż jego osobisty wkład ;)

Szanowni! Jedynie korzystanie ze składki może pozwolić nam, niekiedy, „uratować” ideę whisky spotkań Xmasowych, zapewnić jej przetrwanie – tak długo, jak będzie stać nas na (wspólne) zakupy godziwych butelek, spełniających powszechne i zasadne oczekiwania. Moment, kiedy i to okaże się niemożliwe, wcale nie musi być tak odległy, jak by się to niektórym wydawać mogło...

W przypadku „regulaminowych” spotkań BOW pozostaniemy natomiast przy dobrze sprawdzonej, stałej formule zakupów indywidualnych i większym zróżnicowaniu wydatkowanych kwot.


To tyle ;)
_________________
Pozdrawiam,
Wiktor
-----------------------------------------
"Od Arrana, ognia, wojny, i do tego od człowieka, co się wszystkim nisko kłania, niech nas zawsze Bóg obrania"

"Piłem whisky, którym Wy młodzi nie dalibyście wiary. Atakujące płomieniem prosto ku gardzieli. Piłem mieniące się Ardbegi po ciemnej sherry, nalewane prosto z beczek u bram sklepów Sukhindera. Wszystkie te dramy znikną w czasie, jak roczniki na etykietach... Czas umierać"
 
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group phpBB3
naprawa laptopów