Cardhu to szczególna whisky. W pełni zasługuje - z całym szacunkiem - na miano babskiej. A to z dwóch powodów. Po pierwsze, jest trunkiem o niezwykle łagodnym smaku z łatwo wyczuwalną nutą słodyczy. Często określana jest jako whisky kobieca ze względu na fakt iż idealnie odpowiada delikatnemu kobiecemu podniebieniu (przynajmniej tak twierdzą moje znajome, które próbowały Cardhu). Idealna dla początkujących. Również facetów. Jest to jeden z okrętów - jeżeli nie flagowych, to z pewnością ważnych - we flotylli ze Speyside. Drugi powód, dla którego Cardhu to whisky babska, to fakt iż Cardhu osiągnęła swoje wyżyny i niekwestionowaną pozycję pod kierownictwem kobiety, Elizabeth Cumming, która przejęła destylarnię w roku 1872 i prowadziła ją do chwili przejęcia przez John Walker & Sons pod koniec XIX wieku. Cardhu najczęściej spotykana jest na rynku w postaci 12-letniej single malt. Nawet butelka o łagodnym, zaokrąglonym kształcie ma w sobie coś kobiecego.
Cardhu wsławiła się w ostatnich latach próbą swego rodzaju oszustwa. W związku z popularnością marki Cardhu i ograniczonymi możliwościami produkcyjnymi, koncern Diageo postanowił sporządzić mieszaną whisky słodową i sprzedawać ją pod nazwą Cardhu, a pojedynczej whisky słodowej (single malt) nadać nazwę Cardow. W ten sposób, wielu mniej świadomych konsumentów kupowałoby w dalszym ciągu swoją ulubioną Cardhu, będącą jednak pośledniejszym trunkiem, podczas gdy koneserzy sięgaliby po Cardow single malt. Rozpętała się burza, decyzję oprotestowano, koncern o to i owo oskarżono, i ostatecznie pomysł o wspomnianej zmianie został wyrzucony do kosza.
Produkcja whisky w Knockando, w miejscu, gdzie obecnie znajduje się destylarnia Cardhu, kwitła na długo przed oficjalnym założeniem destylarni w roku 1824 (a więc na rok po złagodzeniu przepisów podatkowych). Prowadził ją John Cumming, późniejszy teść Elizabeth, i niejednokrotnie wpadał w tarapaty z tym związane. Obfitość doskonałej jakości wody ze strumieni spływających z okolicznych wzgórz i tworzących dopływy słynnej rzeki Spey oraz dostatek jęczmienia, z którym nie bardzo było wiadomo co robić, skusiły niejednego do nielegalnej produkcji wody życia. Małżonka Johna Cumminga, Helen, opracowała niezwykle chytry sposób na możliwe unikanie tychże problemów. Często zapraszała okolicznych poborców podatkowych na ucztę do swojego domu, a kiedy przybyli i zajęli się biesiadą, a niemal pewne było, że po posiłku zaczną węszyć, wywieszała na dachu stodoły flagę. Dzięki takiemu ostrzeżeniu, wszyscy nielegalni gorzelnicy z okolicy mieli dość czasu aby ukryć aparaturę do odpędu i bezpiecznie przeczekać nalot krwiożerczych poborców.
Ostatecznie jednak, w roku 1824 John Cumming otrzymał pozwolenie na produkcję whisky i data ta oficjalnie uważana jest za początek wytwórni Cardhu. Tradycyjnie produkcja whisky była interesem rodzinnym, w związku z czym Cardhu przejął później syn Johna, Lewis. Lewis ożenił się z Elizabeth, i dopiero przejęcie wytwórni przez nią dało początek trwającemu do dziś rozkwitowi Cardhu. Zbudowała ona nową destylarnię, której możliwości produkcyjne osiągały poziom 200 tysiący litrów rocznie. Sama Elizabeth zasłużyła sobie na miano "królowej whisky". Przejęciem Cardhu zainteresowane były wielkie wytwórnie, ale Elizabeth trzymała przedsiębiorstwo silną ręką i nawet kiedy jej firma była przejmowana przez John Walker & Sons, wynegocjowała stanowisko kierownicze dla swojego syna. Długo jeszcze potomkowie rodziny Cumming zasiadali w kierownictwie firmy.
Destylarnia została zmodernizowana w roku 1965, a zwiększona w ten sposób produkcja - jak się łatwo domyślić - przeznaczana była przede wszystkim do produkcji blendów marki Johnnie Walker. Tak jest zresztą do dziś. Produkowano również, choć w niewielkich ilościach whisky słodową pod nazwą Cardhu. Jednak dopiero w 1981 roku nazwa destylarni została oficjalnie zmieniona na Cardhu, tak by odpowiadała nazwie produkowanego tam trunku. Wcześniej Cardhu było - poza whisky - tylko nazwą farmy Johna Cumminga.
Destylarnia Cardhu dostępna jest dla zwiedzających, ale ma się tam wrażenie, że to wytwórnia Johnnie Walkera, a nie przedniej single malt whisky. Z mojego doświadczenia wynika również, że trudno tu o przewodnika, który tak naprawdę wie o co chodzi w whisky szkockiej. Cóż, nie tylko w Cardhu odnosi się takie wrażenie... |