Deanston to trunek klasyfikowany jako whisky z Highlands, lecz warto wiedzieć, że umowna linia podziału na Highlands i Lowlands przebiega bardzo blisko Doune, gdzie mieści się destylarnia, tak więc - podobnie jak ma to miejsce w przypadku Glengoyne czy Tullibardine - klimat, w którym dojrzewa Deanston jest bardziej nizinny niż w przypadku marek wytwarzanych bardziej na północ, w sercu Highlands. Deanston dostępna jest na rynku przede wszystkim jako malt 12-letni oraz 17-letni. Naturalnie, najpopularniejszą wersją jest 12-letnia single malt. Jest to bardzo lekka i łagodna whisky, w charakterze zbliżona bardziej do trunków z Lowlands, o słodkim, owocowym smaku i aromacie. Wskazana dla początkujących ze względu na swój delikatny, niemal nizinny charakter.
Czytając etykietę Deanston łatwo dać się nabrać na widniejącą nad nazwą datę 1785. Pamiętać jednak trzeba, że nie jest to data założenia destylarni lecz wybudowania zakładu tkackiego, w którego budynkach usytuowała się wytwórnia whisky. Miało to jednak miejsce dużo później, bo dopiero w roku 1965, kiedy to na fali światowego boomu na szkocką wybudowano bądź ponownie otwarto znaczącą liczbę destylarni w całej Szkocji. Jednak w XVIII wieku nikt chyba nie myślał jeszcze o otwarciu wytwórni whisky. Właściciele zakładu dumni byli z na wskroś nowoczesnego - na owe czasy - wyposażenia, o którym mówiono (a nawet pisano w oficjalnych dokumentach), że jest "najdoskonalszą maszynerią w całym królestwie". Zakłady bawełniane funkcjonowały aż do roku 1960, po czym nastąpiła pięcioletnia przerwa w działalności zakładu. Zakład odrodził się w 1965, ale zmienił w tym czasie zupełnie charakter, a jego produkt w niczym nie przypominał tekstyliów. No, może tylko w tym, że również pomagał przetrwać chłody.
Podstawowym powodem, dla którego wybudowano zakład w tym a nie innym miejscu była obfitość wody potrzebnej w procesie produkcyjnym. Ten sam wymóg stawiany jest przed każdą lokalizacją wytwórni whisky. W tym względzie wody rzeki Teith nie pozostawiają nic do życzenia. W przypadku whisky ważna jest jednak przede wszystkim jakość wody. Po jej zbadaniu okazało się, że nie wykorzystanie jej do produkcji whisky byłoby czystym marnotrawstwem. Tak więc wymieniono wyposażenie zakładu, znajdujące się częściowo poniżej powierzchni ziemi magazyny bawełny przemianowano na magazyny celne do dojrzewania destylatu i w 1965 roku otwarto destylarnię Deanston. A wszystko za sprawą firmy Brodie Hepburn, właścicieli destylarni Tullibardine w pobliskiej Blackford. Deanston przeżyła szczyt prosperity w latach siedemdziesiątych, kiedy to - już jako destylarnia wchodząca w skład grupy Invergordon - produkowano tam malt o nazwie Old Bannockburn i blend zwany Teith Mill. Lata osiemdziesiąte przyniosły jednak osłabienie koniunktury i Deanston została zamknięta w roku 1982. Przełom lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych to początek kolejnego, trwającego do dzisiaj, złotego okresu whisky szkockiej. Jakby przewidując taki rozwój wydarzeń, firma Burn Stewart z Glasgow, specjalizująca się w kupażowaniu whisky (sporządzaniu blendów) zakupiła destylarnię w roku 1990 i doprowadziła do jej ponownego uruchomienia.
Deanston to destylarnia stosunkowo niewielka. Pracują tutaj cztery alembiki (dwa komplety do podwójnej destylacji). Mają one bardzo charakterystyczny kształt, są grube i pękate w części zasadniczej, natomiast wyposażone są w stosunkowo długie szyjki ukształtowane w taki sposób, by otrzymywany w nich destylat był jak najczystszy i jak najlżejszy. A że cel osiągnięto, wystarczy posmakować dowolnego produktu destylarni. Deanston nie jest otwarta dla zwiedzających. Zważywszy na stan, w jakim zachowana została część budynków, na przykład XVIII wieczny magazyn czy napędzany wodami rzeki Teith generator prądu pochodzący z czasów Rewolucji Przemysłowej - zwyczajnie szkoda. Byłoby to niezwykle ciekawe miejsce, na pewno przyciągające rzesze turystów. Być może w przyszłości...
|